środa, 25 grudnia 2013

ROZDZIAŁ XIII: Kolejna wizyta u króla

Rano Kestin długo rozmyślała o spotkanym chłopaku, zanim wyszła z kryjówki. Dlaczego powiedział, że jej nie wyda? Skąd w ogóle ją znał? Wszystko to nie miało sensu. A co jeśli kłamał? Na pewno. Na sto procent nie mówił prawdy, pewnie już wyruszył do zamku, aby umówić się na audiencję u króla.
Wkrótce potem postanowiła, że musi stąd uciec. Bo to niemożliwe, aby ten facet mógł być lojalny...
Kestin wyszła ze swojego ukrycia i wyruszyła na łowy. Musiała zachować ostrożność, ponieważ o tej porze często roi się w tych okolicach od strażników. Gdy tylko zasunęła za sobą wejście, przed nią stanął tamten chłopak.
- C-co ty tu robisz? - wyjąkała.
Ten uśmiechnął się i nic nie mówił. Kestin potrząsnęła głową i mruknęła pod nosem: "Nie mam na ciebie siły" i odepchnęła go, po czym poszła w swoją stronę. Ten dogonił ją i powiedział:
- Muszę ci coś...
- Nie, nie musisz - warknęła dziewczyna i przyspieszyła kroku. Chłopak natomiast dogonił ją i odwrócił w swoją stronę.
- To ważne - tym razem nie pozwolił sobie przerwać - Ktoś nas podsłuchiwał wczoraj. Las teraz jest przeszukiwany przez posłańców króla. Musisz uciekać.
- Nic nie muszę - odparła. - Dlaczego myślisz, że ci teraz uwierzę? Jestem nauczona nie ufać innym. Poza tym, dam sobie radę, przecież zawsze im uciekałam... - po czym odwróciła się i uciekła.
Gdy odbiegła już na tyle daleko, że straciła chłopaka z zasięgu wzroku, postanowiła wreszcie zapolować. Niestety, nigdzie nie mogła znaleźć zwierzyny, więc poszła po prostu przed siebie.
Jednak po chwili usłyszała niedaleko jakieś głosy. Rozejrzała się i zobaczyła paręset metrów od niej grupę posłańców króla liczących ok. dwudziestu osób. Musiała się ukryć, ale nie było tu żadnego dobrego miejsca na skuteczną kryjówkę. Jedynym wyjściem było duże, stare drzewo ze spróchniałym pniem.
Kestin podbiegła do drzewa i ukryła się za nim. Korzystając z tego, że roślina już próchniała, dziewczyna wyrwała część kory w pniu i weszła do powstałej dziury. Zasłoniła się tym kawałkiem kory, który przed chwilą wyrwała, zostawiając małą dziurkę, aby obserwować sytuację na zewnątrz.
Po chwili posłańcy pojawili się. Kestin zaczęła ich obserwować i po chwili zobaczyła, że wśród nich był... Xyam. Dziewczynę opętała złość, gdy go zobaczyła.
Chłopak razem z innymi szukał jej, ale na szczęście oni byli zbyt głupi aby poszperać przy drzewie. I dobrze - pomyślała Kes z ulgą. Zaraz potem pomyślała o drugim facecie, który ostrzegł ją przed posłańcami. No, na coś się przydał ten chłopak, ale i tak może mnie zdradzić, tak jak Xyam. 
Kestin przeczekała, aż posłańcy sobie nie pójdą. Kiedy już zniknęli z jej pola widzenia, odczekała kilkanaście minut i postanowiła wyjść z ukrycia. Odsunęła więc wyjście i kiedy już wyprostowała się, poszła przed siebie.
Po chwili jednak coś dźgnęło ją w plecy. Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła posłańców.
- Mówiłem, że w końcu stamtąd wyjdzie - powiedział jeden z nich.
- Hehe, ale nie wiedziałem, że tak szybko - uznał drugi.
Kestin wtryniła się do rozmowy:
- Przepraszam państwa, wy umówcie się na jakąś kolacyjkę i sobie porozmawiajcie o tym, a ja tymczasem spadam - po czym puściła się do biegu.
- Brać ją! - krzyknął Xyam i wszyscy zaczęli ją gonić.
Kiedy tak biegli, Kes potknęła się o wystający korzeń jednego z drzew i przewróciła się. Posłańcy z prowizorycznymi włóczniami w rękach przystawili swoje bronie do jej szyi. Jeden z nich wykrzyknął:
- To już twój koniec!
- Wcale nie - odparła dziewczyna pewnie, mimo że wcale nie wiedziała, co ma teraz zrobić w tej sytuacji. Nie mogła wstać, gdyż wtedy przynajmniej jedno z ostrzy tych dziwnie wykonanych włóczni wbiłoby się w jej skórę. Odepchnięcie tych broni też nie wchodziło w grę. W końcu wpadła na pomysł, żeby zacząć działać, kiedy już ją podniosą, ale po chwili zdała sobie sprawę, że mają oni przewagę liczebną.
Gdy już ją podnieśli i z eskortą udali się w kierunku zamku, do ich uszu doszedł tętent końskich kopyt.
Zobaczyli młodego chłopaka w stroju szlachcica na kasztanowatym koniu, który szedł w ich stronę. Rumak zatrzymał się przy nich, a chłopak przemówił:
- Witajcie, drodzy posłańcy. Kogo tu macie?
- Leśną Wojowniczkę - odparł niechętnie Xyam.
Leśną Wojowniczkę? - powtózyła w myślach Kestin. Aha, czyli tak mnie nazywają. No cóż, nazwa nawet spoko. 
Tymczasem tamci kontynuowali rozmowę;
- Ach, tak... Dostałem wiadomość od króla, że mam ją zabrać na Złotą Polanę - szlachcic.
- Masz pisemną zgodę króla? - zapytał jeden z posłańców.
- Szczerze mówiąc, nie - odparł tamten - Ale ustną owszem.
- Musimy mieć pisemną zgodę, inaczej nie oddamy ci jej pod twoją opiekę. - posłaniec.
Ale nudy - skomentowała w myślach Kestin.
- Powiedz nam, kim je... - zaczął Xyam, ale wtedy Kestin przepchała się przez ich całą grupę i poszła w swoją stronę.
Na odchodnym powiedziała:
- To umówcie się w końcu na tę kolację, a ja sobie idę.
- Ty, czekaj, czekaj - warknął jeden z posłańców i chwycił ją za ramię. Gdy dziewczyna zaczęła się wyrywać, zaraz pomogło mu jeszcze dwóch mężczyzn, unieruchomili ją.
Wtedy okazało się, że szlachcic, który wcześniej siedział na koniu, leży na ziemi, a Xyam go do niej dociska.
- Kłamca! - krzyknął i zdjął mu kaptur, który wcześniej osłaniał mu twarz. Ku zdziwieniu Kestin okazało się, że to tamten chłopak, który wcześniej ostrzegł ją przed posłańcami. - Chciałeś uratować Leśną Wojowniczkę! Za karę idziesz z nami. Już król da wyrok, co z tobą zrobić.
Tak właśnie Kestin i jej znajomy poszli w otoczeniu posłańców ku zamkowi króla, na audiencję.