poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział VI: Wywerny

Następnego ranka, gdy dochodziła godzina dziewiąta, Kestin poszła do sali króla. Strażnicy otworzyli jej wielkie drzwi, a ta westchnęła. Obawiała się, że jakiś nieszczęsny człowiek zrobił coś, co nie spodobało się władcy i teraz Kestin miała się z nim rozprawić.
Król uśmiechnął się do niej na powitanie.
- A jednak jesteś - powiedział, a w jego głosie była duma, jak u właściciela psa, który wykonał sztuczkę. - Nie martw się, zadanie nie jest takie, jak myślisz. Nie wykorzystam dziś twojego Daru. Masz wypatrywać wywern, część moich strażników idzie do innego królestwa załatwić pewne sprawy, a nie chcę, aby coś im się stało. Jeśli zauważysz jakąś wywernę, powiadom łuczników.
Wywerny to istoty przypominające smoki, ale w przeciwieństwie do nich mają jedynie dwie pary kończyn, w tym przednie przekształcone w skrzydła. Nie są nastawione przyjaźnie do ludzi i innych istot, które nie są z ich gatunku, czasem nawet walczą ze sobą. Wyczują krew z odległości kilku kilometrów, czasem nawet kilkunastu. Są bardzo niebezpieczne.
Dziewczyna jednak nie miała wyjścia - gdyby odmówiła królowi posłuszeństwa, byłoby z nią źle. Zgodziła się.
- Strażnicy wyruszają za pół godziny - oznajmił władca. - Możesz iść.
Kestin przytaknęła i wyszła z sali.
Od razu poszła do stajni, aby osiodłać konia. Wiedziała, że królowi chodziło o coś innego, że miała na przykład stać na balkonie i obserwować nadlatujące wywerny. Ale miała inny pomysł, którym udowodniłaby, że nie jest taka jak swój ojciec.
Wyczyściła i osiodłała siwego konia, po czym wyszła z nim ze stajni i wsiadła na niego. Poprowadziła siwka w stronę bramy głównej, z której wychodziło kilkadziesiąt strażników.
Kestin po chwili zobaczyła sześć dorosłych wywern krążących nieopodal. Nie dała znaku łucznikom, aby zaczęli strzelać. Spojrzała na strażników; poruszali się szybko, niedługo mieli dotrzeć do miejsca, w którym będą bezpieczni.
Dziewczyna zobaczyła, że jedna z wywern zobaczyła ich. Postanowiła więc już wcielić swój plan w życie. Wyjęła sztylet z pochwy i nacięła sobie nim rękę. Potwory od razu ją wyczuły i poleciały w jej kierunku, wszystkie zapominając o straży. Koń Kestin zerwał się z miejsca i pobiegł w stronę zamku - tam na szczęście byli bezpieczni, tam byli łucznicy i ochronne bariery magiczne. Jednak musieli pokonać całkiem spory dystans.
Siwek spisał się dobrze - biegł tak szybko, że Kestin ledwo mogła się na nim utrzymać. Wywerny jednak były szybkie; dwie z nich zniżyły lot i prawie chwyciły dziewczynę. Za drugim razem trzeciej bestii się udało; Kestin po chwili była kilka metrów nad ziemią. Obdarzona wiedziała, że to już jej koniec. Spojrzała na swojego wierzchowca, który był atakowany przez resztę bestii. Wywerna, która trzymała dziewczynę, w końcu zobaczyła barierę magiczną i wpadła na nią, upuszczając przy tym swoją pasażerkę. Kestin upadła na ziemię ciężko, a wywerny po chwili zostały zestrzelone przez łuczników.
Dziewczyna spojrzała na konia, który był ranny i kulał na jedną nogę. Zapłakała, nie z bólu, lecz z powodu, że siwek cierpiał przez nią. Spojrzała w górę i zobaczyła Xyama stojącego na balkonie. To był ostatni obraz, jaki widziała w tej chwili.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz