niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział V: Sąd

Gdy Kestin weszła do komnaty króla, zdziwiła się, widząc wielu łuczników, których strzały były wycelowane w nią i strażników z bronią w ręku. Władca natomiast siedział na swoim tronie i patrzał na nią zadowolony.
- Aż tak za mną się stęskniłaś? - zakpił.
Dziewczyna chciała się wyrwać z rąk dwóch strażników, którzy dalej są trzymali, ale wtedy przypomniała sobie o reszcie. Nie miała z nimi szans. Spojrzała wściekla na króla.
- Nie próbuj walczyć - powiedział władca. - Jak sama widzisz, otaczają cię tutaj moi strażnicy i łucznicy.
Kestin znowu spojrzała na obstawę swojego wroga. Pomyślała chwilę, po czym powiedziała:
- Jeśli jeden z łuczników mnie zaatakuje, a ja ominę atak, strzała trafi w jednego ze strażników. Ten upadnie i przewróci się na innych. Powstanie pewne zamieszanie, podczas którego będę mogła uciec.
Król zamyślił się, po czym skinął głową, ale nic nie powiedział. Dziewczyna chciała odwrócić się i wyjść, ale zapomniała o strażnikach, którzy nadal ją trzymali. Jeden z nich, niewiadomo z jakiego powodu, podkosił ją.
- Ojoj, czyżby ktoś był dla ciebie niedobry..? - spytał władca, a w jego głosie była kpina. Kilku strażników nawet się zaśmiało cicho. - No dobra, przejdźmy do rzeczy - jego głos spoważniał. - Nie chciałbym marnować takiej dobrej wojowniczki jak ty i cię krzywdzić. Więc zadam ci to samo pytanie, jakie zadałem ci 8 lat temu; czy będziesz mi służyć?
- Nie - syknęła.
- Czyli chcesz być taka, jak twój ojciec?
Nagle zapanowała cisza. Przed Kestin powróciły wspomnienia z dzieciństwa. Jej ojciec co prawda nie miał Daru walki, ale był łotrem, który był poszukiwany w całym kraju. Podpalił jedno miasto i nieraz okradał króla. Dziewczyna nie wiedziała, jak jej matka mogła wziąć taką osobę za męża. A może ona też była złodziejką? Nie wiedziała, bo nigdy nie znała swojej matki. A ojciec w końcu zginął w walce, gdy Kestin miała pięć lat.
Odepchnęła od siebie te myśli i nie odezwała się.
- Więc jak? - zapytał po dłuższej chwili król.
Dziewczyna nadal się nie odzywała.
- Czyli mam podjąć decyzję za ciebie... - powiedział władca i zanim Kestin zdążyła zaprotestować, powiedział: - Zaprowadzić ją do jej komnaty. Kestin, jutro o ósmej masz się stawić w tej sali.
Zdenerwował ją tym, ale znowu nic nie była w stanie powiedzieć, ponieważ pięciu strażników wyprowadziło ją z sali. Przy drzwiach, na korytarzu stał Oscar. Dziewczyna wysłała mu gniewne spojrzenie. Ten westchnął tylko.
Mimo, że komnata była piękna, Kes nie była zadowolona. Od razu chciała uciec przez okno, ale było za wysoko, a prześcieradła były za krótkie, aby zrobić z nich linę.
Niedługo potem odwiedził ją Oscar. Usiadł przy niej na łóżku i powiedział:
- Przepraszam.
Kestin nie odezwała się, tylko prychnęła.
- Nie chciałem tak - zaczął chłopak.
- Zejdź mi z oczu.
Chłopak westchnął.
- I ja tak na prawdę...
- Zostaw mnie samą - warknęła Kestin.
- Ale to na prawdę ważne!
- Nie jesteś dla mnie ważną osobą, dlatego też to, co mówisz, nie jest ważne.
- Na prawdę chciałbym zdobyć ponownie twoje zaufanie. I nie chcę cię znowu zdradzić - westchnął chłopak. - I nie mam na imię Oscar, tylko Xyam.
Kestin spojrzała na chłopca.
- Kolejne kłamstwo - burknęła.
- Nie, tym razem to prawda. Moje drugie imię to Oscar..
- I to wszystko wymyślił król? Nienawidzę drania - syknęła dziewczyna. - A teraz się wynoś, chcę zostać sama.
Tym razem Xyam nie protestował. Wyszedł, zamykając za sobą drzwi.


1 komentarz:

  1. Co się stanie dalej? Dlaczego Xyam zachowuje się tak a nie inaczej? Mam kilka teorii...

    OdpowiedzUsuń