czwartek, 30 maja 2013

Rozdział IV: Coś tu nie tak...

Dziewczyna po powrocie do swojego ukrycia uznała, że nawet lubi Oscara. Skarciła się w myślach, bo przypomniała sobie o wielu ludziach, którzy są zdradzieccy. I że nikt nie był dla niej życzliwy, kiedy widział jej oczy. Pomyślała też o tych, którzy są przyjaciółmi, a potem gdzieś znikają. A poza tym, zaledwie godzinę temu miała go dość! Ten argument najbardziej przekonywał Kestin do stwierdzenia, że nie lubi Oscara. I była jeszcze jedna sprawa: niepewnie wymówił swoje imię, gdy się przedstawiał - jakby zapomniał, jak się nazywa.
Nagle do dziewczyny dotarła pewna myśl; może Oscar... To nie Oscar? Czy podał jej fałszywe imię? To jest całkiem możliwe... Musiała teraz go szybko odnaleźć i wyjaśnić całą sprawę. Ale... Ale jeśli to nie jest prawda? Jeśli podał jej swoje prawdziwe imię, a ten incydent z przedstawieniem się - może po prostu nie był pewny, czy może jej zaufać? Kestin postanowiła się tym nie przejmować, ale i tak założyła swój zielony płaszcz i zarzuciła kaptur na głowę, po czym wyszła z ukrycia i ruszyła w kierunku miasta.
Tam było dużo ludzi, ale nikt na szczęście nie zwrócił uwagi na zakapturzoną dziewczynę przemierzającą miasto, która rozgląda się na wszystkie strony.
Nie znalazła tam Osc... em, chłopaka, więc postanowiła iść na dziedziniec zamkowy, wbrew swojej woli. Wcale nie wiedziała, dlaczego go szuka, chociaż obiecała sobie, że nie będzie przejmować się takim nudziarzem.
Gdy jakoś znalazła się na dziedzińcu, wtedy już zaczęłą zwracać uwagę służących i innych ludzi znajdujących się na dworze. Kestin postanowiła nie zwracać na nich uwagi, po prostu szła dalej, w kierunku dwóch strażników z włóczniami w ręku, którzy pilnowali bramy głównej.
- Czego chcesz? - spytał groźnym tonem jeden z nich.
- Mam sprawę do króla... - odpowiedziała dziewczyna.
- Król jest zajęty - powiedział drugi.
- Ale ja... - zaczęła protestować Kestin. Tak na prawdę nie miała sprawy do króla, tylko do "Oscara", który najprawdopodobniej powinien tam się znajdować.
- Odejdź.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Nie - warknęła tylko i obejrzała się za siebie. Nikt na nią nie patrzył, nie było dużo ludzi.
Wyrwała jednemu ze strażników włócznię z rąk i wzięła też drugą, którą trzymał w dłoni drugi. Zanim mężczyźni się zorientowali, już siedzieli w dwóch osobnych beczkach, nieprzytomni. Kestin ponownie sprawdziła, czy nikt nie widział tego zjawiska; zdawało jej się, że nie. Ludzie normalnie ze sobą rozmawiali, a dwóch małych chłopców rozmawiało ze strażą. C-co? Ze strażą? Kestin miała nadzieję, że ci chłopcy chcą w przyszłości służyć królowi i bronić jego królestwa i tylko zadają różne pytania dotyczące tejże pracy. Mogli zauważyć też ten incydent, który przed chwilą miał tu miejsce i teraz rozmawiać ze strażnikami o tym zdarzeniu. Dziewczyna mogła spodziewać się ataku ze strony kilkunastu, może i kilkudziesięciu uzbrojonych ludzi.
Kestin szybko weszła do zamku i zamknęła za sobą drzwi. Na dużym holu stał pewien lokaj, który myślał, że dziewczyna ma ważną sprawę do króla i że strażnicy ją przepuścili.
- Zaprowadzić panią do króla? - spytał.
- Nie, dziękuję - powiedziała. - Poradzę sobie.
Po czym skręciła w lewo, czyli nie tam, gdzie powinna.
- Tam jest kuchnia, proszę pani - zauważył lokaj. - Na pewno pani trafi do króla?
- Tak, tak... - mruknęła Kestin i weszła po wysokich schodach na górę.
Tym razem służący nie zwrócił jej uwagi, co znaczyło, że idzie w dobrym kierunku. Otworzyła duże, zdobione złotymi wzorami drzwi znajdujące się naprzeciwko niej.
W samym końcu sali, na złotym tronie siedział król. Za nim stał pewien mężczyzna, który rozmawiał z nim, ale gdy oboje zobaczyli Kestin, zamilkli. Władca i dziewczyna dobrze się znali. Byli wrogami. Kestin jednak nie zwróciła na niego uwagi, tylko na osobę stojącą za tronem. Czarne włosy, dwukolorowe, błyszczące oczy... Oscar. Była pewna, że to on.
Spojrzała mu wyzywająco w oczy. Była na niego wściekła, sama nie wiedziała, dlaczego. A na dodatek ten głupek udawał, że jej nie zna!
- Oscar - powiedziała w końcu, zapominając o tym, że ten może nie mieć tak na imię. - Musimy sobie coś wyjaśnić.
Król rozejrzał się po sali.
- Czy jest tu jakiś Oscar? - spytał tego "Oscara". Ten pokiwał głową przecząco.
Król spojrzał na Kestin:
- O kogo ci chodzi? - spytał.
- No, o Oscara.
- Jakiego Oscara?
- Tego co stoi za tronem.
- Xy... - zaczął, ale potem przytaknął, jakby coś sobie przypomniał i powiedział z wahaniem: - Ach, zupełnie zapomniałem, zwykle mówię do ciebie po przezwisku i przyzwyczaiłem się, że tak na prawdę masz na imię Oscar...
Kestin nie rozumiała o co chodzi, skąd to wahanie w głosie króla. Zmarszczyła brwi.
- Mogę z nim porozmawiać?
- O czym? - spytał król, nadal mówiąc niepewnie.
- To nie twoja sprawa, wasza królewska mość - powiedziała dziewczyna i podeszła do Oscara, po czym pociągnęła go za rękę do głównych drzwi. Ten się wyrwał.
- Co ty robisz? - zapytał rozdrażniony.
- Musimy porozmawiać. I nie udawaj, że mnie nie znasz - warknęła Kestin.
- Czy ja udaję..? - spytał chłopak. Dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem. Ten westchnął. - No dobra, gdzie chcesz rozmawiać?

* * *

Nie dało się nic z niego wyciągnąć.
Po krótkiej rozmowie Kestin miała zamiar już sobie pójść, jednak w drzwiach stanęli strażnicy.
- Nie tak prędko - powiedział jeden z nich. - Idziesz z nami.
Dziewczyna pomyślała, że król skorzystał z okazji, że jest w zamku. Przecież była złodziejką, która po latach powinna zapłacić za swoje czyny. Chwyciła za sztylet ukryty w jej bucie. Wiedziała, że nim nic nie zdoła, ale uznała, że może coś wymyśli. W końcu była Obdarzona.
Strażnicy otoczyli ją. Było ich około dwunastu. Gdy dwóch ruszyło na nią, Kestin zraniła sztyletem jednego i odebrała od niego miecz, którym poraniła drugiego. I tak walczyła chwilę, ale w końcu zaatakowało ją pięciu. Nie miała szans, gdy szósty i siódmy strażnik złapali ją od tyłu i unieruchomili. Nie zabili jej, o dziwo. Zaprowadzili do króla.
Zanim drzwi się zamknęły, Kestin spojrzała w oczy Oscara. Nie pomógł jej, nie zatrzymał strażników. Chłopak patrzył na nią, a jego wzrok zdawał się mówić: "Przepraszam..."
Coś tu nie tak..!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz