Kestin i Oscar chwilę patrzyli na siebie. Chłopak był uśmiechnięty, jednak twarz dziewczyny pozbawiona była wyrazu.
Jak mogłam to zrobić? - zadawała sobie pytanie.
- Przepraszam, ale muszę już iść - powiedziała w końcu.
- Ale... - zaczął Oscar, nieco zakłopotany.
- Mam pilną sprawę do załatwienia - dodała Kestin i odwróciła się, po czym pobiegła przez las, nie czekając na odpowiedź chłopaka
Gdy w końcu się zatrzymała i obejrzała za siebie, stwierdziła z ulgą, że Oscar jej nie goni. Tak na prawdę nie miała żadnej ważnej sprawy do załatwienia. Skłamała. Dziewczyna nie wiedziała, dlaczego zgodziła się na współpracę z takim idiotą. Westchnęła i weszła do jednego z przedwojennych bunkrów, po czym oparła się o ścianą i zsunęła po niej aż do pozycji siedzącej. Objęła nogi rękami i brodę o kolana, a potem znowu westchnęła.
Omiotła wzrokiem wnętrze bunkru - w ciemnościach dostrzegła masę pajęczyn, ściany, niegdyś białe były szare od brudu, a po podłodze walało się kilka drewnianych beczek z zepsutym jedzeniem. Kestin wzdrygnęła się, czując smród zgnitych jabłek, a po plecach przebiegł jej dreszcz, ponieważ w bunkrze było zimno i wilgotno.
Zza beczki Kestin ujrzała parę zielonych oczu. W jej stronę szedł mały, czarny kotek. Był wychudzony i zaniedbany. Zwierzak podszedł do dziewczyny i zaczął ocierać się o jej nogi, unosząc w górę ogon i mrucząc głośno. Dziewczyna pogłaskała go, po czym spojrzała na drzwi, którymi weszła do bunkru. Wstała i otwarła je. Kotek szybko wybiegł z podziemnego kopca, a Kestin wyszła za nim.
Rozejrzała się; nikogo nie było. Poszła przed siebie, wsłuchując się w śpiew ptaków.
- Okłamałaś mnie - usłyszała za sobą znajomy głos. Oczywiście, głos Oscara. Dziewczyna przystanęła, rozdrażniona.
- Muszę wszystko przemyśleć - wytłumaczyła.
- Ale już się zgodziłaś..! - wykrzyknął chłopak.
Kestin już miała dość tego chłopaka. Odwróciła się i szybkim ruchem wymierzyła mu cios pięścią w polik. Ten jednak szybkim ruchem ominął atak.
- No, no, wreszcie rozpoczynamy pierwszy trening! - powiedział Oscar z zadowoleniem. Tak na prawdę chłopak wiedział, że to nie jest trening, tylko, że Kestin wpadła w złość. Ale to była okazja do ćwiczenia walki, więc postanowił nie stracić tego momentu. Chciał podkosić nogi dziewczynie, jednak gdy podsunął nogę, Kestin skoczyła w miejscu i upadła na nodze chłopaka. Ten jęknął z bólu i przykucnął, masując nogę rękoma. Obdarzona uśmiechnęła się kąśliwie, po czym odwróciła się na pięcie i miała zamiar sobie pójść, lecz Oscar złapał ją za nogi i przewrócił na ziemię, po czym unieruchomił jej ręce.
- Zapomniałeś o nogach - powiedziała Kestin, po czym nogami pomogła sobie wstać.
Uwolniła swoje ręce, wykręcając nadgarstki chłopaka. Ten jęknął i wyrwał się od niej.
Spoglądał na dziewczynę początkowo ze strachem, a potem znowu nabrał pewności siebie i pobiegł w jej stronę. Schylił się i wysunął ręce, aby złapać nimi nogi Kestin i tym sposobem przewrócić, jednak dziewczyna dobrze znała ten trik i miała na niego dobry sposób. Zanim Oscar zdążył złapać dziewczynę za kostki, ta chwyciła jego ręce i ponownie je wykręciła z pewną satysfakcją. Chłopak krzyknął i tym razem udało się mu pozbawić równowagi dziewczyny, kosząc ją swoją nogą. Kestin upadła, a Oscar przygwoździł ją do ziemi.
Spróbowała przewrócić się na plecy, tym samym przygważdżając do ziemi chłopaka. Jednak długo próbowała, ale w końcu postanowiła zmienić taktykę. Znów pomogła sobie nogami, a potem, gdy Oscar leżał plecami na ziemi, wyjęła sztylet z buta i przysunęła go do szyi przeciwnika. Ten zrobił przestraszoną minę, po czym wyjąkał:
- W-wy-wygrałaś.
Kestin uśmiechnęła się mimowolnie. Zapomniała o tym, że wcześniej nie miała ochoty na wspólne walki z Oscarem. Bardzo podobał jej się ten pojedynek, bo trwał dłużej niż minutę, czyli dłużej, niż walka ze zwykłym, nieobdarzonym człowiekiem.
Spojrzała mu w oczy - bardzo ją dezorientowały, nie wiedziała sama, z jakiego powodu.
Dziewczyna wstała, chowając sztylet do pochwy w bucie. Pomogła wstać Oscarowi, a ten wdzięcznie się uśmiechnął. Nie wiedziała, skąd ten uśmiech - czy za darowanie życia, czy za to, że pomogła mu wstać. Postanowiła się nie przejmować tą błahostką.
Chłopak otrzepał się z piasku, który zakurzył jego ubranie podczas walki.
- Teraz ja muszę gdzieś iść - powiedział. - I nie kłamię - uśmiechnął się, podkreślając drugie zdanie. - Miło się walczyło.
Kestin zmusiła się na uśmiech. Postawiła sobie pytanie: Dlaczego przed chwilą miał dużo czasu na walkę, nic nie mówił, a teraz musi gdzieś iść? Gdyby miał coś do załatwienia, na pewno nie przyszedłby do niej. A może to ma związek z nią?
Kiedy Oscar odchodził, Kestin myślała gorączkowo o pojedynku, który przed chwilą stoczyli. Potem, gdy chłopak zniknął jej z oczu za murami pobliskiego miasta, machnęła ręką, po czym pobiegła przez las.
Ciekawe. Jednak trochę dziwię się że Kestin...jest nieco lekko myślna. Ale nie ważne.
OdpowiedzUsuńFajnie że ten rozdział jest dłuższy niż zwykle. :)I był tu nawet fajna akcja. Będę czytać dalej. :)