środa, 3 lipca 2013

RozdziaŁ VIII: Dziwna wizja

Kestin szukała Xyama, jednak on gdzieś zniknął. Gdy spytała się, gdzie on jest, odpowiedziano jej, że pojechał do lasu. Dziewczyna chciała pojechać za nim, jednak jej nie pozwolono. Pozostało tylko czekać na jego powrót. Sama nie wiedziała, po co chciała z nim porozmawiać. Usiadła na łóżku, rozmyślając. Jednak po chwili przybyło jej wiele pytań, które mogłaby zadać chłopakowi.
W końcu Kestin usłyszała pukanie do drzwi jej komnaty. Wstała i podeszła do drzwi. Nacisnęła klamkę, a wtem do komnaty weszła całkiem spora grupka ludzi, która zaczęła coś gadać o szczęściu, o tym, co zrobiła jakiś czas temu. Po chwili jej komnata zapełniła się też wazonami pełnymi pachnących kwiatów, co zaczęło lekko denerwować dziewczynę, jednak nadal przyjmowała narastającą liczbę gości. Po długim czasie mogła zostać sama, gdyż wyszli ostatni goście.
Kestin usiadła na łóżku z głębokim westchnięciem. Po chwili przypomniała sobie o tym, że miała współpracować z królem i wykonywać różne zadania. Czasem nie lubiła swojego Daru, a raczej tego, że wiele ludzi chciało to wykorzystać. Postanowiła wrócić do komnaty władcy, aby spytać o kolejne zadanie. Gdy weszła tam i zadała królowi pytanie, ten odparł, że nie ma dla niej na razie żadnego zadania. Więc wyszła z komnaty i postanowiła odwiedzić siwka, na którym jechała dwa miesiące temu.
Koń był już zdrowy, po tamtym wydarzeniu pozostało mu jedynie kilka blizn. Na widok dziewczyny wyjrzał z boksu, patrząc na nią czujnie.
Kestin była ciekawa jego imienia. Wcześniej nie interesowało jej to, jak mówią na tego wspaniałego siwka, ale teraz postanowiła się dowiedzieć.
Spojrzała na żółtą tabliczkę informacyjną przykręconą do wejścia boksu konia. Było na niej napisanie, jak ma na imię siwek, imiona rodziców, data urodzenia i właściciel. Nic jej nie interesowało, tylko to, jak się nazywa. Abakan.
Abakan. Jakie to piękne imię.
- Hej, Abakanie - przywitała się Kestin. - Przyszłam cię przeprosić.
Pogłaskała go po pysku, a ten zarżał cicho. Patrzał na nią wyrozumiale, jakby wiedział, że Kes jest przykro z powodu tego, co się stało...
- Przepraszam - powiedziała dziewczyna, bo nie mogła nic więcej powiedzieć. Nie wiedziała jak mogła mu to powiedzieć...
Weszła do boksu Abakana, usiadła na sianie i spojrzała na niego z dołu.
Po chwili powiedziała stanowczo:
- Jedziemy do lasu.


Koń cofnął się jak najdalej boks mu pozwalał, a Kestin wtedy zrozumiała to, co chciał jej przekazać. Nie chce znów się narażać.
- Spokojnie, tym razem po prostu jedziemy do mojego...
Zawahała się. Nie wiedziała, czy Xyama może nazwać przyjacielem. Uznała po chwili, że nie. Nigdy nie miała przyjaciela, i najprawdopodobniej nie będzie miała. Nie, to nie jest jej przyjaciel.
- ...znajomego - dokończyła.
Siwek zdawał się rozważać to, co Kestin mu przekazała. Po chwili jednak podszedł do wejścia boksu, co zapewne znaczyło, że się zgadza.
- Dobry konik - uśmiechnęła się dziewczyna i pobiegła do siodlarni.



*  *  * 



Abakan galopował już dłuższy czas przez las, ale w końcu zwolnił do stępu. Kestin nigdzie nie widziała Xyama, mimo że miała na prawdę dobry wzrok.
Gdy miała zamiar już się poddać, ponieważ zapadał już zmrok, usłyszała za sobą wołanie. Odwróciła głowę i zobaczyła Xyama jadącego na kasztanowatej klaczy. Przywitał się sucho z dziewczyną.
- Cześć - odpowiedziała Kestin. - Powiesz mi, o co ci znowu chodzi?
- Jestem na ciebie zły, nie widać? - burknął.
Konie zrównały się ze sobą i trąciły pyskami. Stanęły w miejscu.
- Dla... - chciała zapytać Kestin, ale wtedy zrozumiała, o co chodzi.
Z pewnością był zły za to, że naraziła się, by uratować żołnierzy przed wywernami. Ale dlaczego? Myślała, że mu tak na jej nie zależy... Może on coś do jej czuje? Odepchnęła od siebie tę myśl, rozdrażniona tym, że mogła o tym sobie wspomnieć.
Dziewczyna przytaknęła powoli.
- Aha, już rozumiem - mruknęła.
Zapanowała krótka cisza, którą przerwała Kes:
- Ale lepiej, aby zginęła jedna osoba, zamiast kilkudziesięciu osób, prawda? Więc czemu jesteś taki zły?
Xyam przez chwilę nic nie mówił, jakby się wahał. W końcu jednak zsiadł z konia, podszedł do Kestin i podniósł ją z konia, po czym postawił na ziemię. Uważając na to, aby dziewczyna nie czuła bólu w miejscach niektórych złamań kości, które się jeszce nie zrosły...
Przytulił ją.
Kestin uznała, że wybrał zły moment. Ale czy miejsce i czas? Hmm, może...
- Bo... zależy mi na tobie - powiedział prawie że szeptem.
Dziewczyna nie wiedziała, co zrobić, jak zareagować, co powiedzieć. Miała ochotę stąd uciec, cofnąć czas. Chciała sprawić, aby Xyam nie czuł do niej tak ważnego uczucia. Zaczęła szybko myśleć; Xyam przecież mało o niej wie. Nie zna jej prawie w ogóle. Znają się dopiero kilka dni... eeee, coś około dwóch miesięcy - poprawiła się w myślach. Ale żeby tak wcześnie? No cóż, jest takie coś jak miłość od pierwszego wejrzenia...
- Kestin? Kestin?
Otwarła oczy. Nad nią stał jakiś mężczyzna. Początkowo dziwiła się, że nieznajomy człowiek zna jej imię, ale wróciła do niej cała rzeczywistość.
Leżała w sianie, przytulona do Abakana. Mężczyzna, który nad nią stał, okazał się być stajennym.
A więc to był sen... Hmm, całkiem dziwna wizja.


1 komentarz:

  1. Ta wizja może oznaczać, że ona coś czuje do Xyama. Czyżby? Możliwe. Aczkolwiek możliwe jest też to, iż on coś czuje do niej. Nie wiem, ale mam zamiar się dowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń